po rozmnożeniu chleba...

(J 6,16-21)
Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się! Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.

Czytam książkę o Matce Teresie z Kalkuty, o jej ciemnych nocach...

Po rozmnożeniu chlebów... wiem jak to jest. Wiem jak to jest czuć, że Pan działa wielkie rzeczy i wiem jak trudno potem przyjąć noc, jak wielki lęk ogarnia człowieka gdy zaczyna się burza.

Burza. Każdy z nas od czasu do czasu znajduje się w centrum burzy i boimy się, ja się boję.

A przecież ON JEST. Nic i nikt tego nie zmieni, żadna burza, żadna noc

po burzy ... kiedy mija coś się zmienia, tylko od nas zależy jak ją przetrwamy i co zrobimy kiedy już minie



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słowo Boże jest jak miecz obosieczny

ucho igielne

Bóg jest sprawcą chcenia i działania